Panie Czesławie, znajomość moja z Panem sięga czasów dość zamierzchłych – posiadany przeze mnie PESEL pozwala mi pamiętać Pana ze srebrnym medalem olimpijskim na szyi, kibicowałem także Panu, gdy jechał Pan Giro, byłem blisko gdy zdobywał Pan tytuły mistrzowskie w latach siedemdziesiątych. Cieszyłem się także, gdy z zapomnianego Wyścigu Dookoła Polski zrobił Pan znany w świecie Tour de Pologne. Być może Pan mnie nie kojarzy, bo takich jak ja było i jest wielu, ale od zawsze był Pan dla mnie i nadal jest, takim królem Midasem polskiego kolarstwa - czego się Pan nie tknie, zamienia się w sukces. Po zakończeniu kariery sportowej, ów sukces nadal Pana nie opuszczał, już jako działacza i organizatora wspaniałych imprez kolarskich. Większość ludzi w kraju wie o Tour de Pologne, ale jest jeszcze przecież wspaniały cykl wyścigów MTB, czyli Skandia Maraton LangTeam.
MP - Skandia, źródło: skandiamaraton.pl
Bardzo emocjonuje mnie i moich przyjaciół rozgrywany w ramach tego cyklu Puchar Polski w Maratonie MTB, mocno kibicujemy startującym tam czołowym polskim kolarzom górskim. Z mojego punktu widzenia, rywalizacja w Dąbrowie Górniczej o tytuł Mistrza Polski w Maratonie MTB była fascynująca. Perfekcyjna organizacja i nieprawdopodobnie trudna trasa, predestynuje ten wyścig do ubiegania się o organizację Mistrzostw Świata w Maratonie MTB.
Panie Czesiu (proszę wybaczyć poufałość, ale to przez naszą wieloletnią znajomość – wprawdzie tylko przez ekran telewizora, ale jednak), być może zadaje Pan sobie pytanie o powód mojego do Pana pisania. Proszę sobie wyobrazić, że stała się rzecz straszna… moje postrzeganie Pana, jako mecenasa rodzimego kolarstwa, zachwiało się w posadach i lada chwila może runąć niczym domek z kart. Rozpaczliwie proszę Pana o pomoc. Śpieszę z dokładnym wyjaśnieniem, co takiego wstrząsnęło mym światem.
Zdarzyło się kilka dni temu, że spotkałem Zbyszka, kolegę z wojska. Usiedliśmy w klimatycznej kawiarence i - jak to podczas takich spotkań bywa - wspominaliśmy dawne, dobre czasy, chwaliliśmy się żonami, dziećmi, wnukami… aż dotarliśmy do wydarzeń teraźniejszych. I tak od słowa do słowa, Zbyszek powiedział, że jeździ w maratonach MTB. A, no to pewnie u Langa, powiedziałem i zapytałem, czy był na Mistrzostwach w Dąbrowie. Proszę sobie wyobrazić, że Zbyszek spojrzał tak, że zrobiło mi się nieswojo. I zaczął mówić…
Mówił, że to co Pan robi, to nie jest MTB, lecz tylko jazda na rowerach MTB. Jakże to tak - zapytałem. A Mistrzostwa Polski? A Puchar Polski? Zbyszek nakręcał się coraz bardziej, używał przy tym słów, których nie przytoczę, ale postaram się przekazać sens Jego tyrady.
Wyścigi na rowerach górskich, jakie mają miejsce na Skandii, są bardzo fajną rozrywką i formą spędzania czasu dla szerokiej grupy ludzi, którzy lubią aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu i mają jakikolwiek rower. Ostatnio nawet zmieniono regulamin i można startować na dowolnym sprzęcie. Czyżby to w związku z tym, że podczas warszawskiej edycji wystartował Pan na rowerze przełajowym? Zbyszek powiedział mi w tajemnicy, że kompletuje ekipę, która przejedzie jedną z edycji Skandii na składakach.
MTBM Karpacz, fot. bikelife.pl
Kolega, z niejakim podnieceniem, mówił dalej. Z jego słów wyłania się obraz niezłej degrengolady, jaka, ponoć za Pana sprawą, dotyka rodzimego MTB. Według Jego teorii jeśli nie ma gór, to nie ma mowy o MTB. To tak w skrócie. Zbyszek nie ma nic przeciw Pańskiemu cyklowi, ale dałby wiele, gdyby Pan zechciał organizować w ramach tego cyku Mistrzostwa i Puchar nie mających w nazwie MTB. Niechże to będą, na przykład Puchar Polski w Turystyce Rowerowej oraz Mistrzostwa Polski w Maratonie na Rowerach. Lub jakoś inaczej, byleby adekwatnie do tego, co tam się dzieje.
Bo, jak mówi Zbyszek, robi Pan krzywdę polskiemu MTB, ale także i naszym czołowym zawodnikom uprawiającym tę dyscyplinę.
Zacznę od zawodników, którzy są w najgorszej sytuacji i ponoć, zakulisowo, nie mówią o Pańskiej działalności najlepiej. Z racji tego, że jest Pan w tej branży człowiekiem-instytucją, to ma Pan ogromny wpływ na to, komu PZKol przyzna organizację zawodów rangi mistrzowskiej. Tak się składa, że przyznaje je Panu. Pan zapewnia medialność, a także nagrody pieniężne dla zwycięzców, na przyzwoitym poziomie. Oni, czołowi zawodnicy, muszą wszak z czegoś żyć. Dostają pieniądze za zwycięstwa, a także biorą pensje w swoich grupach. Grupach zawodowych lub prawie zawodowych, które z racji medialności Skandii, nakazują swoim zawodnikom (czyli pracownikom) tam startować.
Jest jeszcze prestiż. Zbychu rzekł, że tu sprawa już nie jest tak jednoznaczna. Zawodnicy zdobywają wprawdzie tytuły mistrzów MTB, ścigając się po parkowych alejkach, nie widząc z bliska gór, ale podczas spotkań i rozmów z ludźmi jeżdżącymi prawdziwe górskie MTB, spuszczają oczy i o startach w Skandii mówią z pewnym zażenowaniem. Zbyszek wie, co mówi, bo rozmawiał z niektórymi podczas ubiegłorocznej etapowej imprezy MTB rozgrywanej w Beskidach. Oni w mediach wypowiadają się oczywiście poprawnie, bo… muszą z czegoś żyć. Pan tę sytuację niecnie wykorzystuje i pośrednio zmusza ich, by sprzedawali swoje wizerunki i firmowali swoimi nazwiskami tę żenującą rywalizację w PP i MP. Przy okazji zabija Pan w nich pasję do MTB. To zabijanie jest procesem długotrwałym i nie każdy z nich się temu podda, ale istnieje zagrożenie, że niektórzy i owszem.
MP - Skandia, źródło: skandiamaraton.pl
Mój przyjaciel z wojska powiedział, że oczywiście takie imprezy, jak Skandia powinny być, bo jest dużo chętnych, niedzielnych rowerzystów, którzy wieszając numer na kierownicy i stając w sektorze startowym, będą mieli niemałą frajdę, większość zarazi się pasją i jakiś procent z nich będzie po kilku sezonach jeździł maratony MTB, które odbywają się w ramach innych cykli. Niechże ta Skandia będzie dla przyszłych mistrzów pierwszym krokiem.
Drugim wspomnianym przez mojego kumpla aspektem jest krzywda, którą Pan wyrządza rodzimemu MTB. Zbychu zna kilku niezłych „górali” zza naszej południowej granicy, a także z innych europejskich krajów. Oni, gdy słyszą o naszym PP w maratonach MTB, to nie mogą opanować spazmów śmiechu. Tamtejsi działacze także mają podobne zdanie, lecz kultura oraz zasady dyplomacji nie pozwalają im wypowiadać takich sądów publicznie. Zbyszek kulturą nie śmierdzi, a o dyplomacji słyszał tylko w telewizorze, wiec sobie pozwala.
Nie mogłem w to wszystko uwierzyć, ale zapytałem Go, jaki jest, Jego zdaniem, powód tego, że tak się dzieje. Miał dwie teorie. Pierwsza jest oczywista i zawiera się w jednym słowie: pieniądze. Kolega retorycznie zapytał, gdzie jest granica, poza którą wszystko, ze zdrowym rozsądkiem na czele, przesłania chęć zysku za wszelką cenę. Ja także nie wiem.
MTBM Karpacz, fot. Elżbieta Cirocka
Ale kumpel miał też inną, dość odważną teorię. Mianowicie taką, że to, co Pan robi można porównać do wrogiego przejęcia, jakie mają miejsce w świecie biznesowym. Przejmuje się jakąś firmę niewielkim kosztem, tylko po to by ją zniszczyć. I On mówi, że Pan podobnie przejmuje organizację mistrzostw i pucharu w polskim MTB. Zapytałem oczywiście, jaki miałby Pan w tym cel. Wzruszył ramionami, dając mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia i powiedział, że to tylko taka hipoteza, bo przecież nie da się pańskiego działania wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób.
Na marginesie dodał, że i tak nigdy nie dowiemy się, jak jest naprawdę, jak dużo Pan może i jakie wywiera naciski. Jako przykład podał tutaj taki drobny incydent. Jeden ze znaczących portali branżowych opublikował krótką relację z edycji konkurencyjnego cyklu w Karpaczu. W owej relacji zawarł porównanie do Skandii, które nie było dla Pana korzystne. Redakcja bardzo szybko zmieniła ów tekst, tłumacząc że było to niefortunne, a już na pewno niezamierzone. Ja oczywiście nie daję wiary teorii o naciskach, układach, pieniądzach etc… no bo jest Pan przede wszystkim sportowcem, i zasady fair play są dla Pana przecież priorytetem, tak myślę.
MP - Skandia, źródło: skandiamaraton.pl
Zbyszek nie dawał mi za bardzo dojść do słowa, powiedział także, że swoimi działaniami wprowadza Pan w błąd szerokie rzesze kolarskich kibiców. No bo taki przeciętny kibic wie, co to jest kolarstwo szosowe, ogląda przecież zmagania kolarzy podczas wielkich imprez protourowych. Gorzej sprawa ma się z wiedzą na temat kolarstwa MTB. O ile pasjonaci kolarstwa wiedzą, kto to jest Maja Włoszczowska i widzieli Jej zmagania na olimpijskich i mistrzowskich trasach XC, o tyle nie za bardzo kojarzą, co to takiego ten cały maraton MTB. Pan, organizując wspomniane mistrzostwa w parkach i pokazując to w telewizji, sprzedaje tym ludziom błędne wyobrażenia. Oni myślą sobie, że tak właśnie wygląda wspomniany maraton MTB. Zbyszek powiedział, że przecież musi mieć Pan świadomość, iż wprowadza ich w błąd.
Dał mi też kilka zdjęć z maratonu MTB, który nie tak dawno odbył się w Karpaczu. To właśnie te zdjęcia, które Pan tu widzi. Według słów mojego kumpla, tak wygląda właśnie MTB. Moim zdaniem, to jest jakieś wariactwo, a ci ludzie jeżdżący po kamieniach, są bardzo nierozsądni. Pozwoliłem sobie, dla równowagi, zamieścić kilka zdjęć z Mistrzostw Polski w Maratonie MTB, rozgrywanych w ramach Pańskiego cyklu.
Na koniec usłyszałem jeszcze, że nikt przecież nie zmusza Pana do organizacji Mistrzostw i Pucharu Polski w Maratonie MTB, i gdyby Panu zależało na rozwoju tej dyscypliny i miałby Pan honor, to by się Pan po prostu wycofał z ich organizacji, pozostawiając Skandię amatorom wycieczek rowerowych.
W nastrojach mocno średnich rozstaliśmy się ze Zbyszkiem. Jestem na Niego trochę zły, za to że próbował (z niewiadomych przyczyn) zburzyć mój dla Pana podziw, a także moje wyobrażenia o MTB. Udało mu się jednak zasiać ziarno niepewności. Stąd ten list do Pana… tylko Pan może mi, i tysiącom pasjonatów MTB, pomóc i rozwiać te wątpliwości.
MTBM Karpacz, fot. bikelife.pl
Drogi Panie Czesławie, byłbym niezmiernie rad, gdyby zechciał Pan odnieść się do zarzutów wysuniętych przez mojego kumpla z wojska, które w większości wyglądają na wyssane z brudnego palucha. Niczego tak nie pragnę, jak utwierdzenia mnie w przekonaniu, że kierunek, jaki Pan nadaje polskiemu MTB jest jedynym właściwym , a sądy podobne tym, jakie wypowiada mój kolega są rozpowszechniane przez malkontentów i zazdrośników.
Z wyrazami szacunku i serdecznymi pozdrowieniami
Jacek Sufin