Źródło: Sławek Bartnik
05 Aug 2014 09:36
tagi:
Chorwacja, Wakacje,
Co roku w wakacje rejon Riwiery Makarskiej odwiedza tysiące miłośników dwóch kółek z całej Europy. Jedni z nich, wiedząc co ich tam czeka, zabierają swoje rowery ze sobą, drudzy tłumacząc się czasem dla rodziny lub koniecznością regeneracji po trudach przygotowań do sezonu, pozostawia je w domu. Ja, zapytany dlaczego zabieram rower ze sobą, zawsze udzielam krótkiej odpowiedzi… bo mam wakacje! Ci, którzy roweru nie zabiorą, ryzykują przykurczem mięśni szyi, od nerwowych tików obracania głowy w stronę gór, gdyż gdzieś tam kryje się ON, 1762m, Sveti Jure, druga góra Chorwacji.
Moim celem, nie było tylko osiągnięcie szczytu, dodatkowo chciałem to zrobić w stylu porno, czyli ciągłym, nieustającym przez dwie godziny, ze zmianami tempa napieraniem. Podjazd na Sveti Jure świetnie się do tego nadaje, droga niemal nieustannie pnie się do góry, tylko nieliczne fragmenty pozwalają zapiąć łańcuch na blat i stanąć w korby ku uciesze prostaty. Większość trasy podajemy jednak z młynka.
Kompletni jak Trójca, Sveti Jure, murzyn i ja.
Moim partnerem na tą wyprawę, został stary, wierny przyjaciel, czarny murzyn na asfalt. Nie jest to mój najpierwszy rower górski, jednak już pełnoletni. Jako, że szczupła stalowa rama od Tange posiada lajf tajm gwarancję, zafundowałem mu lifting w postaci cudnego downhillowego blatu, szosowej kasety oraz pół łysych opon, co skutkuje radością wielką na gładkich szlakach.
Złocisty nastrój nieprzysiadalny
Oprócz mocy w nogach, ciepłolubnym, bez względu na pogodę, doradzam zabrać kurteczkę od Armaniego, na bide trzy bidony- mogą być pełne, oraz jakiś aparat , najlepiej fotograficzny, bo widoki zwalają z kół, jeśli ktoś nie lubi robić zdjęć, niech zabierze aparat na zęby, bo szczęka na pewno mu opadnie. Ci co za kołnierz nie wylewają, i boją się, że im płynów braknie, mogą na wysokościach 800 i 1300m, dokupić ulubiony płyn izotoniczny zawodników grupy Gomola Trans Airco, dodatkowo na wysokości 1km można zakupić wzmacniający miodzik prosto od bartnika :). Ostatnia deska ratunku jest na wysokości 1600m, źródełko z wodą pitną. Legenda głosi, że obmycie wszystkich członków tą cudowną wodą, powoduję natychmiastowe postawienie do pionu zmęczonego podróżnika. Sprawdziłem, i nawet na końcowym kilometrze stromych serpentyn wydawało mi się, że tak rzeczywiście jest. Zdjęcie rozwiało jednak moje nadzieje.
Niestety, to tylko telefon.
Trochę liczb. Start deptak Podgora, meta parking Sveti Jure, dystans 30km, w pionie 1780, max nachylenie 15%. Czas 2:08:15, ech jak nie lubię takiej cyfry, wystarczyło sportowo spiąć pośladki, przyśpieszyć oddech, jedynka była by z przodu. Nic to, zostawiając Jurego za sobą, nie powiedziałem ciche żegnaj, krzyknąłem „ja ću se vratiti!”.
Własna, wyrwana górom, czaso-przestrzeń.