MTBCH - jak jechać etapówkę, żeby dojechać... na dobrej pozycji
Źródło: Mirek Wójcik
28 Aug 2015 17:31
tagi:
Gomola, Sudety MTB Challenge, MTBCH
Przed ciężką etapówką, jaką niewątpliwie jest wyścig Sudety MTB Challenge warto przygotować sobie taktykę, aby w ogóle taką imprezę ukończyć. Moja taktyka zakładała spokojny start i stopniowe rozkręcanie się w miarę trwania wyścigu.
Po pierwszych dniach wyścigu zauważyłem, że takie podejście jest z założenia błędne, ponieważ wolny start powoduje, że lądujesz w słabszej grupie zawodników, którzy nie jadą równo, szarpią i już na początku stopniowo tracą do czołówki coraz więcej czasu. Dodatkowo ekipa/grupa, która słabiej podjeżdża z reguły spowalnia mnie na zjazdach więc strata do czuba zwiększa się w dość szybkim tempie. Na pierwszych kilometrach wyścigu tworzą się grupy w których można wyróżnić: sprinterów (szybki start – wolny koniec), cwaniaków (podkleja się taki do grupy i nie pracuje na zmianach, atakuje z grupy na sekcjach technicznych) oraz holowniki (osoby walczące o każdą sekundę – często dają zmiany i podkręcają tempo na odcinkach, kiedy można jechać w grupie). Zaczynając etap ze średnim tempem miałem przyjemność doskonale przyjrzeć się temu, jak tworzą się, rozdzielają i rozpadają takie grupy. Straty do czołówki, jakie generuje jazda w słabszej grupie sprawiła, że taktyka musiała ulec zmianie. Rewizja zakładała mocny start, powyżej progu z dużym zakwaszeniem tak, aby dojść do grupy, która będzie jechać na tyle mocno, żeby nie mieć wrażenia, że wyścig przerodził się z wycieczkę krajoznawczą. Jazda w silniejszej grupie powoduje, że odcinki płaskie, asfaltowe, mniej techniczne oraz te przy wietrznej pogodzie pokonujesz zdecydowanie szybciej i przy podobnym wydatku energetycznym niż jadąc samemu (czyli wolniej) lub w grupie słabszej robiąc za holownik.
Inspiracją do zmiany taktyki było zaobserwowanie jazdy Irlandki Melanie Spath. Przez pierwsze dni nie udawało mi się zabrać z nią do ucieczki, wyprzedzałem ją dopiero po godzinie wyścigu, kiedy mój diesel wreszcie się rozgrzał i zaczął podawać parę w nogi. Po zmianie taktyki jechaliśmy kilka razy w grupie i ku mojemu zdziwieniu to właśnie ona – kobieta, nadawała najmocniejsze tempo. Kiedy prędkość spadała, i nikt nie chciał wyjść na zmianę - z grupy wyskakiwała Melanie i nadawała bardzo mocne tempo motywując innych do współpracy. Dzięki temu, że pocisnąłem na początku dużo mocniej niż w pierwsze dni wyścigu, przy niewiele większym wydatku energetycznym mogłem uniknąć korków na zjazdach, współpracować w grupie z zawodnikami na podobnym poziomie, a przez to zyskiwać cenne sekundy.
na pierwszym miejscu Melanie - dziewczyna, która ciągnęła męskie pociągi (fot. BikeLife)
Wniosek, jaki wyciągnąłem po tej edycji Challenge’a jest taki, że aby znaleźć się na wyższych lokatach, należy od samego początku jechać mocnym tempem i nie liczyć na to, że na kolejnych kilometrach odrobi się straty z początku wyścigu. Jeżeli jesteś dobrze przygotowany do imprezy etapowej i wiesz jak się wydajnie regenerować, to zakwaszenie na początku każdego etapu nie poczyni wielkiej destrukcji w mięśniach, i na kolejny dzień ścigania będziesz gotowy do walki od startu do samej mety. Zyskane na początku wyścigu cenne sekundy zaprocentują w czasie wyścigu . . . o ile masz nogę, żeby dotrwać do końca i to wykorzystać.