Źródło: Filip Kuźniak
21 Sep 2012 19:30
tagi:
Gomola, Skandia Maraton, Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB, Ficu

Możemy między bajki włożyć tezę, że kolarze poniżej trzydziestego roku zycia nie są predysponowani do ścigania się na najdłuższych dystansach. Michał "Ficu" Ficek, od dłuższego czasu, udowadnia zupełnie odwrotną tezę. Na przykład wygrywając w cuglach Mazovię 24h, czy też dokładając 11 minut drugiemu zawodnikowi OPEN w Piwnicznej, na wymagającej trasie Powerade Garmin MTB Marathon. Dzień później, do swej bogatej już kolekcji, dołożył brązowy medal MP w Maratonie MTB - oczywiście na najdłuższym dystansie. O ile wyczyny Michała Ficka vel. Fica nie są już większym zaskoczeniem, to jest nim wyczyn Patryka Szymańskiego, znanego z tras XC, który błysnął talentem długodystansowym, zdobywając w swojej kategorii Mistrzostwo Polski MTB!
Patryk, jesteś znany z sukcesów na krótkich trasach XC, a w ostatni weekend pokazałeś pazur rasowego długodystansowca, zdobywając Mistrzostwo Polski w maratonie MTB na dystansie Grand Fondo, w kategorii Junior. Jakie to uczucie stać na najwyższym stopniu podium w dyscyplinie, do której de facto, na co dzień się nie przygotowujesz?
Tak, to był mój debiut na najdłuższym dystansie. Po ustaleniach z trenerem uznałem, że chcę się pokazać z innej strony niż zawsze. Wiedziałem, że mój tzw. silnik tlenowy jest dobrze rozwinięty i nie będzie problemu z przejechaniem długiego dystansu. Kiedy po przyjeździe na metę dowiedziałem się, że jestem pierwszy w kat. Junior, byłem bardzo szczęśliwy, pomimo ogromnego zmęczenia. Trudno te emocje opisać, to trzeba to po prostu przeżyć :)
Mistrz Polski w kategorii Junior - Patryk Szymański
Jak wyglądała rywalizacja na trasie?
Po starcie jechaliśmy w dużej grupie, dopiero po wjeździe w teren peleton zaczął się tasować i rozciągać. Jechałem w czołowej, dziesięcioosobowej grupce, która wraz z upływem czasu i pokonywanych kilometrów, szczuplała. Do około 50 kilometra jechałem z rywalem z kategorii, ale w końcówce nie wytrzymał tempa i odpadł. Na metę wjechałem sam.
Trasa wcale nie była taka prosta, jak by się mogło wydawać. Środkowa część dystansu najeżona była odcinkami technicznymi. Strome i krótkie podjazdy dawały w kość. Niestety organizator wprowadził zawodników w błąd, bo przewyższenie w rzeczywistości wyniosło około 1100 m, a nie jak oficjalnie podawano 650 m.
Jesteś wciąż młodym i dobrze zapowiadającym się zawodnikiem. Na pewno masz pewną wizję swojego rozwoju sportowego? Czy Twój sukces w Mistrzostwach Polski w Maratonie MTB wpłynął na plany Twojego dalszego rozwoju?
Jeszcze wszystko muszę dokładnie przemyśleć po sezonie. Na pewno sukces na Mistrzostwach Polski na najdłuższym dystansie dał mi do myślenia, ale trudno mi powiedzieć czy będę jeździł XC, czy tylko maratony.
Ficu, w sobotę wygrana OPEN w Piwnicznej, a w niedzielę brąz w MP? Czy Ty się kiedyś zmęczysz?
Na razie nie mam tego w planach [śmiech].
Po udanym maratonie w Piwnicznej, znajomy namówił mnie na start w Mistrzostwach Polski w Maratonie MTB w Dąbrowie Górniczej. Trasa zapowiadała się bardzo szybka i łatwa, więc co tam - powiedziałem sobie, jadę!
Michał Ficek, brązowy medalista
Jak wyglądał wyścig zza kierownicy Twojego twentyninera?
Początek prowadził dość długo szerokimi asfaltami. Po wjeździe w teren, z prowadzącej grupy co chwila odpadali kolejni zawodnicy. Starałem się dawać mocne zmiany, aby kontrolować sytuację i uszczuplić trochę czołową grupę. Po pierwszych dłuższych podjazdach została nas czwórka i miałem nadzieję w takim składzie dojechać do mety. Na moje nieszczęście, na jednym z pierwszych szybszych zjazdów zgubiłem bidon, co nie wróżyło dobrze. Jeden z zawodników pożyczył mi swój, ale zdążyłem się już niestety trochę odwodnić, a do tego coraz bardziej odczuwałem trudy ścigania się dzień wcześniej w Piwnicznej.
Około 70 kilometra zaczęło się to, czego się obawiałem. Moi towarzysze zaczęli harcować na podjeździe, a ja zostałem sam bez wody i bez jedzenia. Pierwszy raz w sezonie, a może nawet pierwszy raz w życiu przeżyłem taki kryzys. Przed oczami ciemno, w żołądku pustka. Momentalnie nogi odmówiły posłuszeństwa i zacząłem "jechać do tyłu". Zdesperowany, na próżno szukałem wzrokiem niedojedzonego batona, żelu czy porzuconego bidonu... Dopiero jeden z wyprzedzanych przeze mnie zawodników poratował mnie batonem i żelem. Uratowanie życia, to mało powiedziane! Żebranie o jedzenie czy picie na trasie maratonu, nie należy do przyjemności, ale czasami niestety tak to bywa.
Ogromne podziękowania dla kolegów, którzy mnie poratowali!
Jakie emocje na linii mety? Złość, rozgoryczenie?
Po finiszu nie miałem siły kompletnie na nic. Szkoda zmarnowanego po części wyścigu. Gdybym był wypoczęty i z ciągłym dostępem do jedzenia i picia, to spokojnie mógłbym walczyć o zwycięstwo OPEN. Humor poprawiła mi informacja, że udało się utrzymać trzecie miejsce w kategorii M2, zatem od teraz jestem Amatorskim Drugim Wicemistrzem Polski w maratonie MTB. Dobre i to.
Partyk, Ficu - Gratuluję!
Rozmawiał
Filip Kuźniak