Źródło: Sławek Bartnik
31 Jan 2015 13:39
tagi:
DH, Arkadiusz Perin

MTB to bardzo młoda dyscyplina sportu, nie można jej porównywać, na przykład z lekkoatletyką, czy też zapasami, gdyż ich historię mierzymy w tysiącach lat, a ich przebieg uległ ledwo dostrzegalnym zmianom. MTB ma zaledwie lat dwadzieścia i jest coś, co ją wyróżnia od innych sportów, jest to dynamika zmian. Chyba w żadnej dyscyplinie postęp techniczny, nie jest tak zauważalny jak w kolarstwie górskim. Sprzęt, z którego byliśmy dumni 4-5 lat temu, dziś może stać w muzeum.
Co roku przesuwane są również granice ludzkich możliwości. Jeszcze kilkanaście lat temu, typowe rock gardeny, jakie znamy dzisiaj z wyścigów XC, byłyby niebezpieczną pułapką dla zawodników DH.
Na własnej skórze poznaliście już maratony, które mają ponad 200km i 7000m przewyższenia. Tygodniowe wyścigi etapowe, w każdym możliwym terenie i warunkach pogodowych. Błoto, skwar, ulewa, przenikliwe zimno, i odbierający oddech pył, nie są Wam obce. Nieprzerwany wyścig, trwający 24 godziny, to też już znamy. Czy zatem można wymyślić coś bardziej brutalnego dla naszego ciała, sprzętu, a przede wszystkim dla naszej ducha. MOŻNA!!

W sierpniu 2014 roku w austriackim Semmering , zakończyły się po raz ósmy organizowane, jedyne na świecie, 24 godzinne zawody w DH. Na pierwszy rzut oka, banał, 5 minut kolejka wywozi Cię do góry, następnie przez 4 minuty zjeżdżasz sobie z górki szeroko rozwierając łokcie, i tak w kółko, i tak kolejny raz. Pewnie pytacie się teraz : to ma być trudne? Każdy by tak chciał! Przecież nie ma nic bardziej przyjemnego dla górala, jak poddanie się grawitacji! Gdzie zatem jest haczyk. Problemem nie jest tylko wytrzymałość, jak to się dzieje w znanych nam wyścigach XC 24H.Tutaj walczyć trzeba także z bólem i narastającym do kwadratu zmęczeniem psychicznym po zaliczeniu kolejny raz tego samego odcinka. Problemem są wahania i różnice koncentracji między leniwym wjazdem kolejką, a zjazdem na granicy własnych możliwości. Gdy to wszystko uda ci się przezwyciężyć, miej nadzieję ,że twój sprzęt to wszystko wytrzyma.

Wielu z was miało możliwość pojeździć prawdziwą trasą DH, byłeś dumny, że zjechałeś 10 razy w ciągu jednego dnia? Tak, miałeś prawo być dumnym. Lecz by wygrać te zawody, musiałbyś zrobić to 157 razy!! Spróbujmy sobie to wyobrazić. Wybierzcie sobie jakiś ulubiony techniczny zjazd z golonkowych maratonów, może być z Karpacza, taki na 4 minuty, teraz pomnóżcie przez 157!. Jeśli nie zrobiło to na was wrażenia, spróbujmy inaczej, wyobraźcie sobie górę w Tatrach, wysoką na sześć Everestów czyli…. 53 tysięcy metrów!!! Stoisz na jej wierzchołku, start, ruszasz odważnie bo wiesz, że meta będzie tuż za… Warszawą, a do przebycia masz „tylko” 420 km trasy DH! To musi boleć!
Na takiej imprezie nie mogło zabraknąć oczywiście naszych chłopaków! W kategorii czwórek, drużyna w składzie: Arkadiusz Perin, Tomasz Jezierski, Maciej Hojnor i Michał Śliwa po wygranej w 2013, również i w 2014 roku stanęła na najwyższym podium, uzyskując świetny wynik 161 zjazdów. Wielkie gratulacje!